środa, 26 października 2016

47 dni... wieczność szpitalna

"W życiu nie chodzi o to, by przeczekać burze, ale by nauczyć się tańczyć w deszczu"

W mojej głowie milion kłębiących się myśli, a między nimi pytanie "Kiedy w końcu po tej cholernej burzy wstanie dla nas, dla Anusi słońce Kiedy wrócimy? Czy będzie jeszcze lepiej? Czy jej stan sprzed 4 miesięcy wróci?"
Tak bardzo chciałabym wiedzieć... a jednocześnie boję się odpowiedzi na pytanie "co przyniesie jutro i czy to jutro dla Ani nastąpi? "..... 💔
Gdy 4 września Anusia trafiła najpierw do kaliskiego szpitala a później karetką została przewieziona do Łodzi całe moje życie, plany stanęły w jednej chwili przed oczami.... wszystkie plany i wspomnienia tłoczyły się w mojej głowie i taka ogromna chęć, ogromne pragnienie, aby to się nie kończyło... aby trwało nadal.... Czy tak będzie?
Godzina 21:30... W ciszy, ze strumieniem łez na policzkach jechaliśmy, słuchając jedynie cicho radio... Jechaliśmy do Łodzi, za karetką.... a myśli i rozpacz nie pozwalały nam się uspokoić... "Czy ona tam jest bezpieczna? Czy w karetce nic się nie dzieje?"
Na miejscu wyszedł do nas lekarz.. wypowiedział słowa, które złamały mnie, nas w pół. "Proszę Państwa sytuacja jest naprawdę bardzo ciężka, Państwo wiedzą na co córka choruje i co może się za chwilę wydarzyć.... Bardzo mi przykro"... Nie wiem, czy wtedy myślałam, a jeśli tak to co ale jedyne co chciałam, o czym marzyłam to ją zobaczyć, dotknąć i przytulić... na to nam lekarz pozwolił.
"Nic trzeba czekać nie mogą Państwo tu zostać, trzeba się modlić."
Jadąc rano myślałam o jednym: Czy Ania żyje? Czy dane mi będzie ją jeszcze zobaczyć, ukochać, powiedzieć jak bardzo ją kocham, jaka jest dla mnie i dla wszystkich ważna...
Walczymy czy pozwalamy jej ulżyć w cierpieniu? Nie życzę nikomu podejmowania takich decyzji, nie życzę stawania przed taką decyzją, NIE ŻYCZĘ! Ale walczymy... Ania przetrwała mnóstwo.. i ja, nie mogłabym pozwolić jej odejść patrząc na jej oczki, patrząc że resztkami sił stara się do nas uśmiechnąć, że po prostu CHCE ŻYĆ..
Nie życzę tego nikomu.....nawet najgorsze u wrogowi (choć myślę że takiego nie mam ) NIKOMU widoku nieprzytomności dziecka, daru boskiego do którego podłączonych jest masa kabli, rurek itp.. . i respirator... to ON oddycha za moje dziecko, który jest teraz Panem, bo to on decyduje co dalej....
Tak mijały kolejne dni i noce, a personel medyczny dwoił się i troił by pomóc Anusi, by ulżyć jej w cierpieniu. I kiedy już myśleliśmy że wychodzimy rzeczywistość bardzo szybko równała nas z ziemią...bo doczepiła się bakteria, bo pojawiła się sepsa, bo kolejne intubowania załamywały nas tak bardzo, że myśleliśmy ile Ania jeszcze wytrzyma... ile narkoz? Ile kłuć? Ile pobierania krwi? ILE BÓLU I CIERPIENIA??
Idąc każdego dnia korytarzem szpitalnym słyszałam jedno.. płacz dzieci, płacz małych istotek, które walczą o życie, a w ich płaczu zawarty ból cierpienia i ta nieustająca chęć życia, chęć normalnego życia....
Dziesiątki rozmów z lekarzami, pielęgniarkami to nie tylko wskazówki medyczne czy pielęgnacyjne. To również rozmowy o tym, co dzieje się w naszych głowach, jak radzić sobie w tym wszystkim. Nikt nie ocenia, nikt do niczego nie zmusza...każdy na swój sposób stara się pomóc, bo tam pracują ludzie, którzy setki razy widzieli śmierć, które w każdym nawet najmniejszym kąciku czai się by w najmniej oczekiwanym momencie zaatakować.
I ta śmierć czaiła się aż trzy razy na Anusie .... a ona taka maleńka, drobinka moja ukochana , moje szczęście, moj skarb , mój promyk słońca, moja gwiazdka z nieba , moje serduszko ukochane z całych sił by być z nami.
To niewiarygodne ile razy Ania podnosiła rękawice by zawalczyć o swoje życie, a ja nic, w żaden sposób nie mogłam jej pomóc. Jedyne co, to mogłam całe dnie siedzieć przy jej łóżeczku i czuwać. ..mówić, opowiadać , czytać, głaskać dotykać, miziać, tulić, opowiadać bajki... Opowiadać o tym jak wielu Aniołów bez skrzydeł ją wspiera, jak wielu ludzi o dobrym serduszku się modli za nią i jak mnóstwo ludzi trzyma za nią kciuki
Tak dzięki Wam Ania dała radę, walczy dalej o każdy dzień życia, o lepsze jutro, o to by choć odrobinę każdy kolejny dzień był ciut lepszy od poprzedniego.
Te 47 dni i nocy to dni pełne bólu, łez, smutku, rozpaczy, wewnętrznego krzyku, złości, cierpienia, bezsilności, bezradności jeszcze większej niż dotychczas.... Ale to również dni pełne miłości, nadziei i wiary, to dni w których każdy gest Anusi i każdy jej uśmiech był wart największe pieniądze tego świata i mimo, że wiesz ze twoje dziecko od urodzenia cierpi na śmiertelną, nieuleczalną chorobę i ze masę razy słyszałam, że Ania w każdej chwili może umrzeć i że kilka razy usłyszałam
że Anusia nie ma szans na normalne życie to i tak nigdy ale to przenigdy nie będę gotowa na jej śmierć ....na jej odejście, NA NASZE ROZSTANIE....
Bo to tak jakbym pogodziła się z jej wyrokiem śmierci. I choć czasem ludzie piszą do mnie i mają mi za złe że zbieram pieniążki by móc ofiarować jej kolejny dzień , bo twierdzą że Ani nie da się wyleczyć, że to droga bez celu, że nie powinnam, że czeka mnóstwo dzieci na pomoc dla których jest nadzieja. POMIMO WSZYSTKO JA TEŻ MAM NADZIEJĘ!!!!
Jaką byłabym mama, gdybym nie walczyła? ?? Gdybym się poddała od razu??............

piątek, 9 września 2016

Chwila refleksji..."najważniejsze jest niewidoczne dla oczu"...małe gesty-wielkie cuda

Ostatnie dni przyniosły dużo smutnych wiadomości, wiele przeciwności dla Anusi, wiele cierpienia i bólu, którego w jej życiu jest już naprawdę dużo...i w takie dni, kiedy Ania w Łodzi walczy o każdy oddech swojego życia przychodzi milion niejasności i pytań bez odpowiedzi... dlaczego Ania? Czemu ona musi tak cierpieć? Dlaczego niewinne dzieciątko? Ból i płacz miesza się ze złością i odczuciem niesprawiedliwości na świecie... i w takie dni myślę, że większość z nas nie docenia tego, co ma... a jeżeli twierdzi, że docenia, to nie zauważa że często narzeka na coś, o co mama Ani modli się każdego dnia... zaniedbujemy swoje zdrowie, bo konsekwencje naszego postępowania dostrzeżemy przecież dopiero za kilka lat... problemy ze wzrokiem, bolący kręgosłup...

Spacer... zwykły spacer w otoczeniu naszych bliskich... nie możemy? Oczywiście, nie mamy czasu... bo właśnie wybiła 16:00, czas na nasz ulubiony serial, film albo kolejną misję w naszej ulubionej grze... zapominamy o tym co najważniejsze... o kontakcie realnym, a nie wirtualnym.. nawet jeżeli wyjdziemy na spacer, to nie oszukujmy się... wychodzimy z domu, bo za 2 kilometry otrzymamy nowego Pokomena... pogoń za Pokemonami, pogoń za byciem lepszy od kogoś a nie dla kogoś...przykra rzeczywistość...o kontakcie z naszymi najbliższymi...nikt nie zdaje sobie sprawy, nikt nie myśli o tym, ile każdemu z nas jeszcze zostało... nikt nie myśli, że ważny jest kontakt z siostrą bratem... 

Okres buntu, przez który przechodzi lub przeszedł każdy z nas.. myśli i marzenia o wczesnej wyprowadzce z domu, usamodzielnienia się i możliwości decydowania o samym sobie, bo często pojawia się sprzeczka z rodzicem...myślę, że kiedyś i za tym każdy z nas zatęskni, ale przecież teraz jeszcze tego nie dostrzegamy...uciekamy przed normalną rozmową, którą również ciężko jest nam docenić...spotkania ze znajomymi i częste wyjścia to jest to, czym żyje każdy z nastolatków nie uwzględniając obowiązków domowych i tego, że w domu czeka na nas młodsze rodzeństwo, które chciałoby z nami spędzić czas, rodzice którzy chcieliby się dowiedzieć jak w szkole, a czasami i nasi dziadkowie, którzy oczekują i zasługują na minutę rozmowy... to przecież czasami oni są naszymi drugimi rodzicami. 

I na końcu rodzice... którzy denerwują się bo śmieci znów nie są wyniesione, pokój znów nie jest posprzątany, minęła 22:00, a dzieci jeszcze biegają i krzyczą, bo muszą się pobawić w szkołę, albo zrobić w zakupy w „sklepie” swojej młodszej siostry... piski i wrzaski, które nas czasami denerwują, piski i wrzaski, których czasami nie doceniamy, bo mamy je na co dzień, bo mamy ich zanadto... 

Nie bójmy się mówić o uczuciach, nie bójmy się powiedzieć „mamo kocham Cię..”, nie bójmy się podejść do naszej siostry porozmawiać o szkole, czy swoich problemach..nie wstydźmy się porozmawiać z naszym bliskim o tym że chłopak nam się podoba..nie bójmy się rozmawiać...bo kiedyś może tej rozmowy zabraknąć... i tak, z pewnością wtedy ją docenimy, ale spróbujmy ją docenić już teraz...teraz, bo potem będzie za późno

Wszystkiego w nadmiarze jest za dużo... ale jak wiele niuansów w naszym życiu jest niezauważane...te niuanse, które dla nas są codziennością, dla mamy Ani byłyby wielkim cudem i przełomem... 

Ile dałaby, żeby sprzątać po Ani zabawki, żeby miała wszystko porozrzucane w pokoju od zabawy...ile dałaby za piski i wrzaski po 22:00...piski i wrzaski od zabawy Ani z jej kochanym braciszkiem...oddałaby wszystko za jeden spacer i rozmowę ze swoją córką...nawet jeżeli ta rozmowa miałaby się zmienić w drobną sprzeczkę...ile dałaby za zabawy w szkołę i sklep swoich pociech, ile dałaby za rzucony plecak Ani w przejściu, za niezjedzoną kanapkę, bo lepszy był batonik ze szkolnego sklepiku... oddałaby wszystko za takie uszczypliwości...oddałaby wszystko i wzięłaby piski i wrzaski w zamian za Zespół Leigha... w zamian za płacz, ból i cierpienie, wzięłaby nieposprzątany pokój za  chwile bezradności, wzięłaby bieganie, skakanie po łóżku i krzyki za walkę o każdy oddech, za walkę i za widok cierpiącego dziecka... za to, aby Ania mogła oddychać samodzielnie, za to, aby nie musiała się martwić co przyniesie kolejny dzień...czy da szansę... 

Rodzice Ani oddaliby wszystko za to, na co my dziś narzekamy...za rzeczy które są dla nas niuansami... patrząc z perspektywy Anety..każdy z nas, każdego dnia doświadcza cudu, doświadcza czegoś pięknego, doświadcza widoku śmiejącego się dziecka, bawiącego się i nie myślącego o problemach ale cieszącego się z beztroskiego dzieciństwa...codziennie jesteśmy świadkami nie małych, ale ogromnych cudów w naszym życiu...trzeba umieć je tylko zauważyć... dziś musiałam to wszystko przelać tutaj...bo myśli kotłowały się w głowie...jak wiele rzeczy nie doceniamy...dopiero teraz zauważam...spróbujemy dostrzec to wszyscy...

piątek, 10 czerwca 2016

Nasze słoneczko już dwa latka z nami...





Moja kochana Anusiu... cóż mogę Ci dziś powiedzieć ?  Że jesteś osobą, którą kocham najbardziej na świecie? To już wiesz, bo mówię Ci to za każdym razem, kiedy kierujesz do mnie swój uśmiech, swoje rączki <3 Że jesteś najdzielniejszą dziewczynką na świecie? To też wiesz, bo każdego dnia pokazujesz, że masz więcej siły i determinacji w walce niż ja ze zwykłą błahostką... moja kochana Anusiu, jesteś tak małą osóbką a już tyle mnie nauczyłaś... żebym się nie martwiła głupotkami, żeby czerpała z życia całymi garściami, żebym się nie bała być <3 Kruszyneczko...a może powinnam Ci powiedzieć, że jesteś moją siostrą i przyjaciółką w jednym ?

Kocham Cię jak siostrę,  traktuje Cię jak siostrę,  jesteś moja siostra :* Ależ z tej mamy żartowniś, dać dwójce swoich dzieci tak samo na imię...

I przyjaciółkę,  bo mogę Ci wszystko powiedzieć,  Bo zawsze mnie wspierasz i kibicujesz,  bo zawsze jesteś ze mną.

Tak bardzo Cię kochamy,  wszystko byśmy dla Ciebie zrobili.... oddałabym wszystko żebyś mogła kiedyś powiedzieć do mnie "ciocia choć się ze mną pobawić " i ciągnęła mnie za rękę w stronę pokoiku :( oddałabym wszystko aby Twoja mamusia mogła Cię odprowadzać do przedszkola,  żebyś po przyjściu mogła powiedzieć "mamo bo Zosia zabrała mi lalkę" albo "mam chłopaka,  ma na imię Kacperek,  dziś się całowaliśmy"  oddałabym wszystko żebyśmy  kiedyś mogły porozmawiać o wszystkim na wszystkie tematy.... Nie patrzyłabym na różnicę wieku bo to się nie liczy,  każdy problem to jest przecież problem.  Anusia porozmawiać o chłopakach,  wypłakać się,  pośmiać,  poplotkować,  pooglądać razem filmy,  żebyś kiedyś mogła do mnie przyjechać... oddałabym wszystko za to,  za takie rzeczy. Oddałabym wszystko za Ciebie moje słoneczko...

Jesteś już z nami dwa latka,   10 czerwiec,  wspaniała data dla wszystkich którzy kochają Cię najbardziej na świecie.  Płakałam ze szczęścia, dostałaś moje imię... tak strasznie się cieszyłam, że jesteś już razem z nami...  dziś oprócz łez szczęścia pojawiają się też łzy bezradności..ale one miną,  Nie martw się, mamy tyle siły, że to wszystko pokonamy... razem z wszystkimi przyjaciółmi Mróweczko  <3 

W dniu Twoich urodzin życzę Ci samych wspaniałości,  zdrowia słoneczko,  multum cudów w Twoim pięknym życiu  abyś nigdy nie zapomniała że pomimo choroby warto się bawić i cieszyć :* abyś w kolejne urodziny sama zdmuchnęła świeczki,  sama powiedziała dziękuję,  sama krzyknęła w parku "kocham moją mamusie!!! "... ileż Aniu ja bym za Ciebie oddała,  tak bardzo Cię kocham i nigdy nie przestanę  jesteś moim serduszkiem,  moim skarbem,  moją kruszynka  trwaj,  bądź,  walcz i WYGRAJ  bądź zdrowa,  życzę Ci tego najbardziej na świecie moje kochanie :* Kocham Cię wczoraj,  dziś i jutro! Spełnienia marzeń moja księżniczko <3
                                              Twoja ciocia, siostra i przyjaciółka

niedziela, 24 kwietnia 2016

Cóż to była za lekcja...

To były wspaniałe dwa dni w otoczeniu Mróweczek... Aleks, Ania, ich mama to moja druga rodzina ♥ 


         Każda chwila z nimi jest dla mnie ogromnym szczęściem, radością :) Spędziłam dwa dni razem z Anusią i wiem, że opieka nad dzieckiem to ogromne wyzwanie. Mając dwójkę dzieci chce się poświęcić każdemu z nich jak najwięcej uwagi, jak najwięcej się z nim pobawić, nauczyć, porozmawiać... 
          Ania potrzebuje bardzo dużo uwagi, cierpliwości i wytrwałości... widać, że walczy. Bardzo dużo rzeczy ją interesuje, chce poznawać świat tak, jak robią to jej rówieśnicy :) książeczki z bajkami, ołówki w piórniku, telefony, grzechotki, piosenki... chce się bawić, choć czasami choroba bardzo ją blokuje, zabiera siłę i radość :( Mróweczka chciałaby się rozwijać, poznawać świat.. wszystko tak jak jej rówieśnicy... a ten potwór, Leigh to wszystko jej zabiera.. każdego dnia zabiera nam naszą malutką królewnę :( Ta choroba to jedna wielka sinusoida... wszystko to na co pracuje maleńka miesiącami.. na to żeby się uśmiechać, żeby lepiej jeść, aby móc czworakować... to wszystko w każdej chwili może runąć.. raz jest lepiej raz jest gorzej... dlatego trzeba się cieszyć każdą chwilą, każdym krokiem do przodu... i pomimo postępów żyjemy w strachu, że to wszystko może w jednej chwili runąć :( ...kiedy jeden dzień jest wspaniały, Ania się uśmiecha, sylabuje wyrazy.. to w kolejnym dniu już jest gorzej, Maleńka nie chce jeść nie chce spać... i wtedy znów pojawia się strach, że choroba zabiera nam te postępy, które udało się wypracować... Ania potrzebuje bardzo dużo energii na jedzenie, trwa to u niej czasem nawet 2 godziny.. przy głupim Leighu nawet jedzenie sprawia Anusi ogromną trudność.. musi wspomagać się smoczkiem, aby dosłownie "zasysać" jedzenie. Pęka serce, kiedy patrzy się na cierpienie tak małego dziecka, kiedy wiadomo że jedzenie dla nas to rzecz naturalna, a Ania tak bardzo musi się męczyć, aby dostarczyć odpowiedniej ilości jedzenia do swojego organizmu. Po jedzeniu Mała chciałaby się pobawić, ale nie ma już na to wystarczająco energii... cała siła została wykorzystana na trawienie, dlatego odpoczywa, leży i głęboko oddycha.. 
          W nocy, kiedy Ania powinna odpoczywać i zbierać energię, ona się wierci, budzi... patrzę na nią i widzę, że nawet w śnie choroba ją atakuje, że nawet we śnie bardzo cierpi i walczy z potworem w jej ciele. Przez godzinę Ania obudziła się kilka razy... dla nas spanie jest odpoczynkiem, dla niej? Kolejną walką... wydaje mi się, że dzieci z Zespołem Leigha nawet we śnie się męczą.. nawet poprzez sen nie mogą odpocząć... Do tego mama Ani, która również nie śpi, bo czuwa.. są to chwile w których boi się, że Ania się obudzi, że Ania będzie miała bezdechy.. to nie sen, to czuwanie, to pilnowanie, aby Ania mogła w spokoju choć na 20 minut zmrużyć swoje śliczne oczki. Każda chwila dla Anusi, każdy dzień podporządkowany jest naszej małej wojowniczce. 
          Anią opiekuje się mama, a bardzo często też babcia, którą również miałam okazję poznać. Babcia Marysia, która sama jest zmęczona..nigdy nie narzeka. Opiekuje się Anią i jej braciszkiem, robi wszystko, aby jej wnuczęta były najszczęśliwsze na świecie. To wzór babci :) Jest jeszcze brat Anusi- Aleksander, który tryska energią od rana do wieczora. Ah.. gdyby tylko część swojej energii mógł oddać siostrze. Aleks idzie do przedszkola, a kiedy wraca siostrzyczka aż cała się trzęsie ze szczęście. To piękny widok, kiedy patrzy się na miłość Aleksa do swojej siostry. Przytulają się, całują.. Aleks chciałby nosić Anię, ale jest jeszcze na to za mały... Łzy lecą na myśl, że Ania mogłaby już z nim grać w piłkę, bawić się, chodzić na plac zabaw :'( to wszystko zabrała jej choroba, choć głęboko wierzę że Ania da radę, że niedługo będzie chodzić i mówić... że kolejne dni będą jej dostarczać energii a nie ją zabierać. 
          Będąc tam dwa dni ciężko było mi nie uronić łzy, dlatego bardzo podziwiam mamę Anusi za to, że nie płacze przy dzieciach, bo przecież dzieci będą pytać: 'Dlaczego płaczesz?', 'Czy coś się stało?'... Pytania, które tak strasznie bolą, na które nie ma odpowiedzi, nie ma ratunku :( Dla Ani każdy kolejny dzień to kolejna walka.. kolejny dzień walki o to, aby żyć tak jak inne dzieci, aby cieszyć w głos, aby bawić się z braciszkiem, aby móc funkcjonować samodzielnie... 
          Pomimo cierpienia jakie dotyka Anię, ta często się śmieje, a jej uśmiech jest czymś bezcennym... zakochałam się w jej uśmiechu, w jej waleczności, w tym jak bardzo chce coś zrobić... jak kładziemy ją spać a ona chciałaby powiedzieć "Nie, nie mamusiu.. ja chcę się pobawić z Aleksem, ja chcę pochodzić" Wspaniałe uczucie, kiedy wstaje i zaczyna kolejną walkę, kiedy widać kolejne kroki do przodu i że ten dzień jest lepszy od poprzedniego. Kiedy Anulka się śmieje, śmieją się wszyscy, cieszą się, że czuję się szczęśliwa. Bije od niej ciepło, którym uszczęśliwia każdego: brata, rodziców, babcię, ciocie...wszystkich :) 
          Przez te dwa dni próbowałam dostrzec wszystko to, czego nie zobaczymy dopóki nie spędzimy dnia wraz z Mróweczkami. Aleks... który chce się bawić. Mógłby grać w piłkę całymi dniami, a kiedy już jest w łóżku marzy, aby poczytać mu bajeczkę. Ania...która walczy każdego dnia o siłę i energię, która nie poddaje się i każdego dnia pokazuje, że też chce się bawić, oglądać książeczki, która chce być blisko swojego braciszka. I na końcu ich mama, wspaniała mama, która każdej chwili myśli tylko i wyłącznie o tym, aby jej dzieci były szczęśliwe, aby Ania była nakarmiona, aby nic jej nie brakowało oraz Aleks.. aby był najszczęśliwszym dzieckiem, aby się bawił i rozwijał jak każde inne dziecko... 
          W nocy łzy bólu i bezradności, a w dzień uśmiech, aby Ania i Aleks niczego nie widzieli, aby nie martwili się, że ich mama jest smutna... każda chwila tylko dla dzieci, dla ich uśmiechu i szczęścia.. Czułam się tam tak ciepło... Każdego dnia pomimo łez, bólu i cierpienia rodzice Anusi i Aleksa starają się aby ich dzieci miały najwspanialsze dzieciństwo. Ta wizyta była dla mnie również ogromną lekcją... lekcję cierpliwości, miłości i walki... Chciałabym być dobrym rodzicem dla swoich dzieci, aby były tak szczęśliwymi dziećmi jak Aleks i Anusia.
          Po wizycie u małej Królewny mam jedno marzenie... Tak jak Aleks mówił do mnie "ciociu pogramy w piłkę", "ciociu poczytaj mi bajkę".. tak bardzo marzę żeby niedługo te same słowa usłyszeć od mojego drugiego skarba...od małej Anusi ♥

niedziela, 13 marca 2016

Dobro powraca...



"Wsłuchując się w głosy ludzkich serc, można usłyszeć niejed­no nieme wołanie o pomoc... "
 ♥♥♥♥♥
          Pomaganie... 9 liter które niesie ze sobą wiele dobra, ciepła i miłości do drugiego człowieka. Myślę, że powinna być to naturalna czynność, odruch każdego z nas. Ten duch radości i dobroci, który powinien być przekazywany w kółko :) 
♥♥♥♥♥
        Słyszałam różne opinie... "Po co ? Przecież to strata czasu", "Mam dużo swoich zajęć i obowiązków"... Czy aby na pewno ? Myślę, że każdy z nas jest w stanie codziennie wygospodarować godzinę czasu, aby poświęcić ją drugiemu człowiekowi... Będzie to o wiele cenniejsze, pożyteczniejsze niż jakiekolwiek inne zajęcie. A co możemy odstawić ? Odcinek ulubionego serialu, grę na internecie, "czatowanie" z przyjaciółmi z którymi najchętniej przegadalibyśmy całą dobę... Wiem, że na początku może to się wydawać dosyć trudne, dla niektórych bezsensowne, ale to działa i daje owoce na przyszłość.. Dlaczego ? Bo DOBRO POWRACA PODWÓJNIE :) (ZAPEWNIAM!). Wielu z Was pomyśli teraz, że to bez sensu bo my nie mamy z tego żadnych korzyści... i znów BŁĄD! Jest wiele korzyści, radości i satysfakcji z tego, że zrobiliśmy dobry uczynek.
♥♥♥♥♥
          Chodziłam na wolontariat a teraz wspieram moją najukochańszą Anulkę w walce z ogromnym potworem. Co dało MI pomaganie ?  Nawiązałam nowe kontakty, zdobyłam wspaniałych przyjaciół i już teraz wiem, że są to przyjaźnie na całe życie. I najpiękniejsze co może być to... EFEKTY POMAGANIA! To, kiedy widzimy, że to co zrobiliśmy dało owoce, że się opłacało. Kiedy widzisz uśmiech Ani, jej rączki, które są kierowane w Twoją stroną, każdy ciepły gest, każdy KROK  DO PRZODU! To jest właśnie to, co daje nam satysfakcję, motywację na kolejne jutro a także mocnego kopa na dalsze działanie. Ogromna pewność siebie, która w dzisiejszych czasach jest potrzebna... pewność, że właśnie TY możesz coś osiągnąć, że jesteś w stanie zrobić coś dla drugiego człowieka, że to TY a nikt inny może zrobić coś dobrego, coś osiągnąć! 
♥♥♥♥♥
          WIĘC rusz się z kanapy, odłóż grę, przegap jeden odcinek serialu, a przyjaciół z którymi miałeś/miałaś "czatować" zaproś do wspólnego pomagania, do wspólnego czerpania radości z tego, że zrobiliśmy coś na prawdę dobrego. Jedna godzina może zdziałać cuda... Zastąp niepotrzebne czynności, czymś, co jest pożyteczne co da satysfakcję Tobie i innym... Spraw, że na twarzy chorego dziecka pojawi się uśmiech.. a na twarzy jego rodzica łza... łza szczęścia... Dla nas to tak niewiele.. a dla nich ? Poczucie że nie są sami, że jest z nimi grono ludzi, że każdą walkę można pokonać, bo są wśród nich ludzie, którzy mega im kibicują i podziwiają za to, że są tak dzielni.. że walczą... 
♥♥♥♥♥
          I dziś, kiedy piszę o pomocy... PROSZĘ CIĘ ! Poświęć godzinkę dziennie na pomoc naszej maleńkiej kruszynce... odstaw grę, a w zamian powieś plakat. Przegap jeden odcinek serialu, a w zamian roznieś ulotki... Zrób przegląd swojej szafy, który planujesz od dawien dawna, ale nie masz czasu tego zrobić, bo wolisz pograć! Oddaj misie, które zalegają na Twojej półce dziecku, które nigdy nie spało z misiem i marzy, aby choć raz ubrać we wspaniałe ubranka jakąś piękną lalkę. 
♥♥♥♥♥
          Zamień świat wirtualny na świat realny.. świat ludzi. Otaczaj się wspaniałymi osobami, spraw, że na twarzach Twoich najbliższych pojawi się uśmiech... Nawet nie wiesz, jak wiele możesz dać od siebie drugiemu człowiekowi. Dlaczego ? Bo kiedyś to do Ciebie wróci :)
♥♥♥♥♥


A teraz poświęć nie godzinę a minutę dla Anusi ;* Odwiedź:
Stronę internetową: http://aniamrowczynska.wix.com/pomoc 
Stronę Facebooka, gdzie historia Anusi i wieści od Mróweczek na bieżąco: https://www.facebook.com/PomocdlaAniMrowczynskiej/
Aukcję dla naszej Anusi. Możesz licytować prezenty dla siebie lub swoich bliskich, dawać rzeczy na aukcję.. Każda złotówka przybliża nas do leczenia, do codziennej suplementacji i rehabilitacji: https://www.facebook.com/groups/1655234004745225/?fref=ts
Charytatywni Allegro, gdzie do zdobycia przedmioty najbardziej znanych sportowców i grup sportowych z ich AUTOGRAFAMI!: http://charytatywni.allegro.pl/listing?sellerId=6857274

środa, 9 marca 2016

Najwspanialsza chrzestna... kolejna miłość Ani!


Wczoraj obchodziliśmy Dzień Kobiet! Wszystkim Paniom życzymy wszystkiego co najlepsze.. przede wszystkim zdrowia, pogody ducha, spełnienia wszelkich marzeń, radości z życia, spełnienia się w tym co kochacie najbardziej, a także łez... ale tylko łez szczęścia ! :) <3
Z okazji Dnia Kobiet filmik od Anusi dla jej najwspanialszej cioci, chrzestnej naszej wojowniczki, naszej kruszynki Ani <3
Zapraszamy :)

czwartek, 3 marca 2016

Nowe wieści od Anulki

     




   Co u Ani ? Nie chcemy zapeszać, ale jest cudownie, kiedy można zobaczyć uśmiech u tej małej kruszynki.  Jednak nie wszystkie dni są takie...
        Niektóre dni są przepełnione bólem, płaczem, cierpieniem... jednak nadal trwa w nas wszystkich nadzieja, że warto walczyć o Anię, że ta walka ma sens.. Wierzymy, że Ania będzie zdrowa i spełnią się nasze marzenia.. o normalnym życiu Anulki... 
      Jest bardzo ciężko pogodzić się z chorobą Ani, z cierpieniem jakie każdego dnia dotyka to malutkie stworzenie, z tym, że potwór zaatakował jej całe ciało, że każdego dnia próbuje nam ją zabrać, że nie chce od niej odejść, że cały czas nam ją zabiera... kawałek po kawałku... tak bardzo bolą niespokojne noce, kiedy Ania potrafi budzić się 20 razy w ciągu godziny.. wtedy najbardziej dostrzegamy jej ból.. jest obawa o każdy oddech, to jest najgorsze... nie wiemy co będzie za chwilę, za godzinę, jutro, za rok... żyjesz w ciągłym strachu, który Cię nie opuszcza... 

        "ZAZDROSZCZĘ... niczego nie zazdroszczę tak jak zazdroszczę zdrowia i wewnętrznego spokoju, bo życie 20 miesięcy w lęku i niepokój o każde jutra wykańcza doszczętnie"- mówi mama Anulki, która drży o każdą sekundę życia Ani 

          Kochani.. pamiętajcie! Przyziemne sprawy, których czasami nie zauważamy są najcenniejsze... Cieszmy się z każdego oddechu naszych bliskich, naszych dzieci... cieszmy się z maleńkich rzeczy takich jak tupot małych stópek, uśmiech noworodka... 
         Nie przejmujmy się porozrzucanymi ubraniami, bo wtedy wiadomo że nasze największe skarby się bawią, szaleją, i żaden potwór mu w tym nie przeszkadza!
        Cieszmy się z maleńkich rzeczy, które czasami są błahostkami na co dzień niezauważalnymi... doceńcie najcenniejszy dar.. zdrowie.. resztę da się kupić, dostać... zdrowia niestety nie ...
      Walczymy o każdy uśmiech, o każdy gest od naszej małej Ani.. spacer jest marzeniem.. większości z Was to marzenie już się spełniło... czasami drobnostka pozwala dodać skrzydeł, pozwala walczyć dalej... dla nas każdy dzień życia Ani jest najcenniejszym darem...
         Tak mało potrzeba... zdrowie... a dla nas jest to prawie nieosiągalne, tak ciężko musimy o to walczyć.
         Nie poddajemy się ! Walczymy o to, żeby Ania mogła kiedyś zbić szklankę, psocić ze swoim braciszkiem (bo tak często się pyta kiedy powariuje ze swoją Anusią), wywracać szuflady do góry nogami :) o to nie będziemy się złościć, będziemy megaaa szczęśliwi ♥