Historia poznania Ani jest bardzo długa, ale bardzo ciekawa i dla mnie jest bardzo ważnym elementem w moim życiu. Byłam w szóstej klasie, kiedy do mojej szkoły przyszła uczyć ciocia Aneta. Była ona moją nauczycielką od wychowania fizycznego. Bardzo ją polubiłam. Była to dla mnie osoba, która świetnie uczyła i zawsze można było z nią porozmawiać na każdy temat. Dla mnie była ona nie tylko nauczycielem ale również moim pedagogiem, przyjacielem... Wtedy była to tylko szkoła. Dodatkowo chodziłam na zajęcia taneczne, a potem na mecze, na których razem z dziewczynami tańczyłyśmy i dopingowałyśmy :). Były to dla mnie cudowne chwile, oderwanie się od życia szkolnego, możliwość poznania nowych ludzi a także zdobycie wielu cennych wspomnień. Niestety.. rok szkolny bardzo szybko się skończył a ja musiałam pożegnać się ze szkołą... no i z moją ulubioną panią Anetą.. Poszłam do Gimnazjum jednak nasz kontakt się nie urwał, często przychodziłam jeszcze na zajęcie taneczne, jeździłam na mecze, a w razie potrzeby przychodziłam żeby (wtedy jeszcze) pani Aneta wytłumaczyła mi zagadnienia z chemii. Kilka tygodni potem pani Aneta zachorowała, a ja przestałam chodzić do podstawówki na zajęcia. Pomimo tego nie straciłyśmy kontaktu. Pani Aneta zawsze się mną opiekowała, pytała jak w szkole, czy nie mam żadnych problemów itd. Któregoś dnia zadzwoniła do mnie i powiedziała "Aniu muszę Ci coś powiedzieć". Coś podejrzewałam, jednak nic nie chciałam mówić... Wtedy to dowiedziałam się, że moje ulubione mrowisko zostanie powiększone o jedno mrówkę. Polały się łzy.. łzy szczęścia. Cieszyłam się, że pani Aneta będzie mogła doświadczyć takiego szczęścia, że będzie miała kolejne dziecko. Nie traciłyśmy kontaktu, dlatego pani Aneta stała się szybko moją ciocią... Ciocia Aneta jest kobietą, która spełniła jedno z moich marzeń, zrobiła mi ogromną niespodziankę... Nie, to nie laptop, telefon ani nic z tych rzeczy... To coś o wiele cenniejszego. Dała swojej córce imię Anna.. po mnie. Kiedy 10 czerwca urodziła się Ania dostałam telefon i usłyszałam "Ania sobie właśnie słodko śpi". Spytałam "Ania?", "Tak, Ania. Obiecałam Ci że jeżeli będzie dziewczynka to dostanie imię po Tobie". Nie umiem ocenić, opisać mojego szczęścia w tamtej chwili. Wiedziałam wtedy, że znajomość z Anią się dopiero zaczyna, a Ania będzie istotką bardzo ważną w moim życiu. Pierwszy raz zobaczyłam Anię, kiedy miała 2 miesiące. Śliczna kruszynka, w której od razu zadłużyłam się po uszy. Był 18 lipca, kiedy dowiedziałam się, że Ania jest bardzo ciężko chora.. Płakałam, tłumiłam w sobie wiele emocji, ponieważ obiecałam że wiadomość o chorobie zostawię tylko dla siebie. Była to dla mnie najgorsza wiadomość jaką usłyszałam. Ania, moja kruszynka, moja imienniczka od tamtej chwili zaczęła walczyć o swoje życie.. walka trwa aż do dziś. 26 lipca to zarówno moje imieniny jak i Ani. Wtedy widziałam ją po raz drugi. Ciocia przyniosła ją do pokoju rozespaną, zawiniętą w kocyku, małą i bezbronną. Pomyślałam sobie- ona jest taka malutka a musi toczyć taką walkę... Ania wyciągnęła do mnie rączki a ja nie mogłam powstrzymać łez. Tuliłam ją tak mocno, jak tylko mogłam. Chciałam się nacieszyć każdą chwilą z moją imienniczką. Ania patrzyła na mnie swoimi wielkimi, pięknymi oczkami. Czułam od niej takie ciepło, którym zarażała wszystkich. Jest tak oczywiście aż do tej pory. Trudno było mi się z nią rozstawać, pocałowałam ją w czółko i powiedziałam tylko "walcz mała". Wiem, że to spotkanie było też bardzo trudne dla jej mamy, dużo płakała, opowiadała mi. Wiem, że od środka ją rozrywało, ale nie chciała płakać przy mnie, nie chciała żeby widziała ją Ania, taką zalaną łzami... Postanowiłam pomóc, włączyłam się w pomoc dla Ani Mrówczyńskiej. Nie robię tego dla siebie, robię to dla Ani i dla cioci... Ostatni raz widziałam Anię 19 grudnia. Poprosiłam ją, żeby się postarała, żeby walczyła, żeby się nie poddawała. Wierzę, że Ania będzie dalej walczyła. Taka ot cała historia, która się nie kończy, ona trwa nadal... Chciałam też dodać, że pomaganie drugiemu człowiekowi to coś najlepszego co możemy zrobić, nie tylko dla innych, ale też dla siebie. Myślę, że znajomość z Anią pozwoliła mi zrozumieć co jest tak na prawdę ważne w życiu, dlaczego tutaj jesteśmy, przestałam się przejmować wieloma rzeczami, które kiedyś wydawały mi się czymś nie do zniesienia... Proszę Was, nie przejmujmy się błahostkami... one miną. Dzięki cioci i samej Ani poznałam też wiele ludzi wartościowych. Jedną z nich jest pani Magda (siostra cioci), z którą również utrzymuję kontakt. Cieszę się że mam wkoło osoby, przy których dobrze się czuję. Przede wszystkim cieszę się, że mam Anię :)